Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

piątek, 01 grudzień 2023 12:27

W sidłach prawa

  •  
Oceń artykuł
(2 głosów)

   Sprawą Tomasza Komendy z Wrocławia pasjonowała się cała Polska, a Sąd najwyższy, który go ostatecznie po wielu latach uniewinnił i zwrócił mu honor, przepraszał go za błędy wymiaru sprawiedliwości i zaniechania wielu przedstawicieli organów ścigania, którzy go przed Sądem postawili. Tomasz Komenda miał to szczęście, że znalazł się dziennikarz oraz policjant, którzy po przeanalizowaniu akt sprawy oraz wartości przedstawionych sądowi ekspertyz dowodowych, doprowadzili do takiego nagłośnienia tej sprawy, że rzuciły się na nią największe stacje telewizyjne i prawie wszystkie gazety i dzienniki w całej Polsce. Społeczne zbulwersowanie i medialny nacisk były tego rodzaju, że Sąd Najwyższy pochylił się nad sprawą Tomasza Komendy nadzwyczaj rzetelnie, co doprowadziło do szczęśliwego dla niego końca.

Wojciech Pyłka z Wałbrzycha szczęścia takiego nie miał, bo chociaż stał się bohaterem kilku telewizyjnych reportaży (m.in. TVP 1 Magazyn Ekspres Reporterów, Polsat Interwencje) oraz artykułów prasowych, to w przestrzeni medialnej przemknęły one praktycznie niezauważone. Sam sprawie tej poświęciłem prawie 5 lat ze swojego życia, opublikowałem całą serię felietonów poświęconych tej – rzec można – policyjno-prokuratorsko-sądowej tragifarsie, tyle tylko że drukowanych w lokalnym wałbrzyskim tygodniku DB2010, który niestety nie ma takiego przebicia, takiej zdolności prasowego rażenia, aby tym co red. Robert Radczak w nim publikuje zainteresować tzw medialny mainstream. Szkoda.

Na czym polega różnica pomiędzy sprawą Tomasza Komendy, a sprawą Tomasza Pyłki? Otóż uważam, że dzieli je przepaść, albowiem ten pierwszy został skazany na podstawie dwóch newralgicznych dowodów, które niestety przez biegłych zostały błędnie zinterpretowane. Natomiast w przypadku Wojciecha Pyłki zarówno organa ścigania jak i wymiaru sprawiedliwości nie dysponowały nie tylko najmniejszym dowodem czy chociażby śladem takiego dowodu, ale też nie przedstawiły żadnych poszlak tworzących zamknięty i wzajemnie się uzupełniający łańcuch – poparty chociażby jednym jedynym dowodem – wskazującym na jego sprawstwo i winę. Bo pomówienia nie popartego chociażby wspomnianym łańcuchem poszlak, za dowód potraktować nie można. Przynajmniej w cywilizowanym naprawdę świecie, w którym sądy kierują się zasadami ustalonymi przez prawodawcę.

Obecnie pojawia się kolejne światełko w tunelu, ponieważ już niedługo Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpi ze skargą nadzwyczajną, co być może doprowadzi do wznowienia procesu, w trakcie którego sąd nareszcie zajmie się tymi wszystkimi niewyjaśnionymi okolicznościami, na które wcześniej nie zwracał uwagi, a niekiedy świadomie i chyba celowo odwracał wzrok. Odczuwam pewną satysfakcję, że mam w tym wszystkim swój spory udział, i że do opracowania skargi przysłużyła się też moja licząca 177 stron analiza akt tej sprawy, jaką na wniosek Wojciecha Pyłki opracowałem w oparciu o całość dostarczonych mi przez niego akt. Początkowo analizę tę chciałem tu opublikować, ale nauczony doświadczeniem z publikacjami tematów związanych z zabójstwem na Narożniku, od zamiaru tego odstąpiłem. Nie chcę aby znów różnego rodzaju dziennikarze, publicyści i chmara domorosłych śledczych, wykorzystywali to, co mozolnie ślęcząc nad aktami ustaliłem, udając, że znają je i sami do różnych wniosków doszli.

Z wielką natomiast przyjemnością do tekstu tego dołączam artykuł red. Tomasza Pajączka, który chociaż ujawnia tylko czubek góry lodowej, to jednak bardzo realistycznie przedstawia to, co powinny już dawno temu zauważyć sądy mające wydawać sprawiedliwe wyroki. Przyjemność moja jest tym większa, że artykuł powstał dzięki materiałom i informacjom jakie przekazałem Tomaszowi Pajączkowi oraz wielu rozmów, jakie na ten temat przeprowadziliśmy.

https://wiadomosci.onet.pl/kraj/nie-mieli-na-niego-nic-zostal-skazany-na-25-lat-wstrzasajace-fakty/0kdy64f 

2568869