Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

sobota, 23 wrzesień 2023 16:14

Co z tymi plecakami - część II

  •  
Oceń artykuł
(17 głosów)

   Aby ustalić przybliżoną lokalizację miejsca odnalezienia plecaków, w pierwszej kolejności muszę kilka słów poświęcić „Docentowi”, który wraz z dwoma policjantami z ówczesnej Rejonowej Komendy Policji w Nowej Rudzie oraz grupą żołnierzy z Sudeckiej Brygady Straży Granicznej, prowadził tzw. penetrację terenu wokół miejsca znalezienia zwłok. Z czynności tej zostały sporządzone dwa dokumenty w postaci Protokołu oględzin terenu oraz Notatki urzędowej. Oba te dokumenty datowane są na 28 sierpnia, z tym że protokół napisany jest ręcznie, a notatka na maszynie w Kudowie Zdroju. Protokolantem był policjant z Nowej Rudy, który zapisywał to, co „Docent” mu dyktował.

Starając się dziś ustalić w miarę precyzyjnie miejsce porzucenie plecków, mogę posługiwać się tylko tymi dwoma dokumentami sporządzonymi 28 sierpnia oraz szkicem sytuacyjnym opracowanym przez uczestniczącego w tych czynnościach technika kryminalistyki z KRP w Nowej Rudzie. Ten trzeci dokument został sporządzony w kilka dni po penetracji, ale nie mam wątpliwości, że spory wpływ na to co zostało na nim przedstawione, miały pewne fakty, mające miejsce w siedzibie naszej bazy. Natomiast istotne wątpliwości co do faktycznego miejsca sporządzenia protokołu, budzi we mnie nie tylko jego treść, ale też sposób jego sporządzenia o czym będzie mowa w kolejnej odsłonie.

Nie mam też żadnych wątpliwości, że „Docent” nie znał Gór Stołowych, i że nigdy tam wcześniej nie był. Znałem go od połowy lat 80-tych i dobrze wiem, że z zamiłowania był żeglarzem, ratownikiem, działaczem i instruktorem WOPR, więc każdą wolną chwilę poświęcał tego rodzaju działalności, a wakacje spędzał pod żaglami na Mazurach. Jego stosunek do gór był na tyle obojętny, że turystyką górską w ogóle nie był zainteresowany, a więc szlaków turystycznych w Parku Narodowym Góry Stołowe nie znał i nie wiedział jak przebiegają. Pamiętam jak kiedyś na wiosnę pojechaliśmy w masyw Śnieżnika, gdzie topniejący śnieg odkrył zwłoki młodego chłopaka, poszukiwanego jako zaginionego od jesieni zeszłego roku. Wówczas nie zdecydował się, aby nam towarzyszyć do miejsca znalezienia zwłok, które znajdowało się na wysokości zbliżonej do wysokości Narożnika i czekał, aż razem z ratownikami GOPR z Międzylesia zwieziemy zwłoki na dół. Wspominam tamto zdarzenie dlatego, że potwierdza ono jego niechęć do wspinania się po górskich stokach.

Decyzja o zorganizowaniu szerokiej penetracji okolic miejsca zbrodni zapadła na odprawie 27 sierpnia (w tym czasie „Docent” brał udział w sekcji zwłok studentów w prosektorium w Kłodzku), a załatwienie wszelkich formalności z dowództwem Sudeckiej Brygady Straży Granicznej Henryk Tusiński zlecił Witkowi Tymoczko, który sprawą zajął się osobiście, ponieważ ustalenia tego typu musiały zapaść na odpowiednim szczeblu decyzyjnym. O tym, że to właśnie „Docent” będzie prowadził penetracje terenu zadecydował Witek Tymoczko, wyznaczając go jednocześnie jako formalnie prowadzącego to śledztwo. Jednakże, mimo że było to „jego śledztwo”, na Narożniku ani też w jego okolicach nigdy później nie był, a w naszej bazie operacyjno-śledczej był jedynie dwa razy.

Pierwszy raz miało to miejsce 27 sierpnia „Docent”, kiedy po zakończeniu sekcji zwłok - około 14:00 - przyjechał na moją prośbę do naszej tymczasowej bazy w Kudowie, aby zrelacjonować jej wyniki. Do Wałbrzycha, a konkretnie do swojego domu, wyruszył około 16:00, więc dotarł tam na pewno około 18:00. Nie posiadał telefonu domowego ani komórkowego więc o tym, że będzie prowadził zakrojoną na sporą skalę penetrację terenu, dowiedział się rano w Komendzie. Na Narożnik pojechał zapewne przez Nową Rudę, ska zabrał technika kryminalistyki i fotografa. Z żołnierzami Sudeckiej Brygady spotkali się na parkingu przy wejściu na niebieski szlak przy Drodze Stu Zakrętów, gdzie też na pewno przeprowadził odprawę, przekazując żołnierzom zasady i cel penetracji.

Drugi raz w naszej bazie operacyjnej pojawił się wraz z policjantami z Nowej Rudy po zakończeniu penetracji, co miało miejsce 28 sierpnia. Także i tym razem było to efektem mojej prośby, aby przyjechał do Kudowy, byśmy mogli „od ręki” dowiedzieć się szczegółów dotyczących znalezienia tych rzeczy. A wiedzieliśmy o tym, ponieważ zaraz po zejściu na parking, „Docent” o tych znaleziskach poinformował mnie przez radio.

Dlaczego o tym piszę?

Chcąc przedstawić lokalizację miejsca znalezienia plecaków, muszę wskazać istotne okoliczności powstania podstawowych dokumentów w których to miejsce zostało opisane. Dokumentami tymi jest protokół z penetracji wraz notatką służbową oraz szkic sytuacyjny miejsca znalezionych rzeczy. Pierwszy i drugi dokument został sporządzony 28 sierpnia 1997 roku, ale w różnym czasie. Protokół w trakcie prowadzonej penetracji, a notatka służbowa w kudowskim komisariacie. Co do trzeciego – czyli szkicu – już takiej pewności nie mam, ale wszystko wskazuje na to, że w komisariacie technik z KRP w Nowej Rudzie sporządził jedynie wstępny szkic, który następnie – już u siebie w komendzie – opracował bardziej szczegółowo.

Na jeszcze jeden istotny w moim przekonaniu fakt zwrócę uwagę. Otóż w naszej bazie na ścianie wisiała duża kolorowa mapa topograficzna, przedstawiająca tereny Parku Narodowego Gór Stołowych i ich okolic. Otrzymaliśmy ją od dyrektora PNGS już w pierwszym dniu naszego funkcjonowania i wykorzystywaliśmy jako graficzny rejestr naszych działań i uzyskanych efektów. Niestety po 1998 roku, po przekazaniu sprawy do KWP we Wrocławiu, mapa gdzieś zaginęła. Jednakże dzięki temu, że dysponuję nagraniem reportażu TVP 3 Wrocław nagranemu 2 lub 3 dni po przeprowadzonej akcji mającej zatrzymać osobnika, którego nazwaliśmy Rumunem, mogę dziś powoływać się na pewne jej informacje topograficzne, jak też na to co sami na niej zapisaliśmy. Była to stara mapa, przez co już dyrekcji Parku niepotrzebna, wobec czego niektóre dane były już nieaktualne, a szczególnie nazewnictwo określonych punktów.

Relacjonując nam przebieg i efekty penetracji „Docent” posługiwał się tą mapą, na której Skały Puchacza nosiły nazwę Sowich Skał, co ma dla niniejszej relacji bardzo istotne znaczenie.

A teraz ad rem.

W protokole, a konkretnie w tym, co oficjalnie za coś takiego jest uznawane i znajduje się w aktach sprawy, w żadnej jego części „Docent” nie podał odległości dzielącej miejsce zabójstwa z miejsce znalezienia plecaków. Dokument ten składa się jakby z dwóch części. W pierwszej są opisane działania rozpoczęte o 11:00 i prowadzone od miejsca znalezienia zwłok w kierunku Karłowa, w wyniku których w odległości około 15 metrów od zwłok Anny Kembrowskiej ujawniono szpulkę z nićmi. Po tym jak grupa dotarła do Fortu Karola i powrócono na szczyt Narożnika, dalsze poszukiwania prowadzone były równolegle do szlaku niebieskiego w kierunku Skał Puchacza. W tym miejscu protokolant zapisał kierunek posuwania się grupy w taki sposób, że co do faktycznej lokalizacji tyraliery można jedynie snuć domysły. Ale najbardziej prawdopodobne jest to, że szła ona od krawędzi stoliwa Narożnika do znajdującej się po lewej stronie leśnej drogi biegnącej przez Lisią Przełęcz w kierunku tzw. Dylówki. Posuwając się w kierunku Skał Puchacza prawa strona tyraliery znalazła w odległości 4 metrów o szlaku niebieskiego i 30 metrów od zwłok Roberta plastikową klamerkę z odłamaną poprzeczką. Ponieważ w opisie plecaków i chlebaków nie ma informacji o braku takiej klamerki, a w opisie jej dotyczącej brakuje informacji o miejscu jej „pochodzenia”, należy przyjąć, że klamerka ta nie była fragmentem wyposażenia któregoś z plecaków. Dalsza penetracja doprowadziła do znalezienia, w odległości około 1000 metrów od zwłok Roberta, pary butów związanych sznurówkami. Leżały one na ściółce w odległości ok. 75 metrów od szlaku. Kolejnym znaleziskiem był czerwony długopis i tylko tyle w tej części protokołu zapisano.

Druga jego część spisana jest na oryginalnym druku pierwszej strony Protokołu Oględzin, ale bez podania godziny rozpoczęcia opisywanych w tej części czynności. Ponadto pod tytułem druku zapisano, że jest to ciąg dalszy penetracji terenu. Dla znających się na rzeczy jest to dziwny zapis, albowiem stosuje się go w przypadku, kiedy oględziny zostają przerwane. Na taki stan rzeczy wskazuje również pierwsze zdanie, z którego wynika, że oględziny rozpoczęto w porze dziennej, przy oświetleniu naturalnym, temp. otoczenia +300 C, dobrej widoczności. Zdania te zostały przekreślone, a dalsze zdania protokołu nie zaczynają się od dokładniejszego opisu i lokalizacji znalezionego długopisu, ale od opisu penetracji prowadzonej od Karłowa. Konkretnie jest to zapisane w sposób następujący:

idąc szlakiem niebieskim od m. Karłów w stronę m. Łężyca, szlak dochodzi do polany – karczowiska. Za polaną szlak skręca w lewą stronę. Po prawej stronie szlaku znajduje się młodnik. Około 80 metrów od szlaku w prawo w młodniku znajdują się pościnane świerczki, częściowo z zeschniętym igliwiem. Ułożenie ich wskazuje na miejsce trzebieży. W młodniku w miejscu tym znajdują się wyrzucone na jedną kupę śpiwory, materace (…)”.

Dalej następuje opis i lokalizacja znalezionych rzeczy i informacja, że na tym oględziny (a przecież to protokół z penetracji) zakończono przy niezmieniających się warunkach. Następnie data 28.08.1997 i godz. 11:00. I znów muszę zaznaczyć, że każdy kto chociaż raz sporządzał protokół z takich lub podobnych czynności, wie, że na jego końcu zapisuje się godzinę zakończenia, a nie rozpoczęcia czynności. Tak więc mam wątpliwości co do tego, czy ta druga część protokołu została napisana na miejscu, czy jako brudnopis w KRP w Nowej Rudzie, a następnie dostarczona "Docentowi". Rzecz w tym, że prawdopodobnie nie chciało mu się przepisać go na maszynie, albo – co wydaje mi się bardziej prawdopodobne – po prostu zapomniał. Dziwne tylko wydaje się, że nikt z przełożonych, ani nikt z prokuratury, nie zwrócił na to uwagi i nie zażądał ponownego sporządzenia protokołu, z odtworzeniem wszystkich miejsc znalezienia tych rzeczy. Ja się z tym brudnopisem zapoznałem w 2001 roku, a „Docent” już w tym czasie korzystał z uroków emerytury.

Tak więc jak każdy widzi, że w protokole tym nie ma żadnej informacji o tym, że plecaki znaleziono 2 kilometry od miejsca zabójstwa, ani tego że znaleziono je w pobliżu Trzmielowej Jamy.

Skąd więc taka pewność pani Iny, że tam właśnie je znaleziono, a ja powinienem się wstydzić swej nieudolności?

O tym w następnym odcinku.

2569107