Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

wtorek, 19 wrzesień 2023 14:53

Co u licha z tymi plecakami ?

  •  
Oceń artykuł
(17 głosów)

   Po tym, jak ostatnio kilkakrotnie zostałem spostponowany przez panią Inę, która w swoich komentarzach dotyczących miejsca znalezienia porzuconych plecaków, starała się wykazać, że najbardziej wiarygodne i rzeczowe jest jedynie jej stanowisko (oparte na jej wielokrotnych przemyśleniach) dotyczące wielu istotnych wydarzeń, jakie były przedmiotem naszej (policyjnej) analizy wszelkich informacji uzyskanych w czasie prowadzonych przez nas działań. Ponadto wielokrotnie zarzuciła mi indolencję (nieudolność, niedołęstwo) w zakresie interpretacji poczynionych PRZEZ NAS ustaleń. Na pewno zdarzyło się nam popełnić różne błędy, czego nigdy nie ukrywałem, ale nie błądzi ten, co nic nie robi.

Truizmem jest stwierdzenie, że najłatwiej jest wychwycić wszystkie popełnione błędy przez kogoś, kto jest w danej dziedzinie fachowcem, ale w danej sprawie nie brał udziału. Bo doświadczony gliniarz (prokurator), który z niejednym śledztwem miał osobiście do czynienia, zawsze znajdzie jakieś niedoróbki, ponieważ błędów nie robi ten, który nic nie robi. Dlatego od dawien dawna stosowana jest praktyka zwana „spojrzeniem nowym okiem”, czyli przekazywanie akt do analizy komuś kto z daną sprawa nie miał do tej pory nic wspólnego. Jednakże warunkiem sine qua non powstania rzetelnej analizy wskazującej na popełnione błędy, jest dysponowanie przez analityka oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznością jest wgląd do całości materiałów. W sprawach kryminalnych dotyczy to materiałów operacyjnych i procesowych, przy czym materiały procesowe są w decydującej mierze wtórne w stosunku do tych pierwszych.

Dla nieznających subtelności policyjnej roboty wyjaśniam najprościej jak tylko można, że materiałem procesowym jest wszystko to, co zostało zgromadzone w trybie przepisów procedury karnej (zeznania, wyjaśnienia, ekspertyzy itp. itd.), natomiast materiał operacyjny to zbiór informacji zebranych (jawnie bądź nie) przez policjantów w danej sprawie lub o danej osobie. Istotne jest to, że każda nawet zweryfikowana (czyli prawdziwa) informacja, która jednak nie została opracowana procesowo, jest tylko informacją operacyjną nie stanowiącą dowodu. Inaczej mówiąc, daje wiedzę o określonym zdarzeniu, ale procesowo wykorzystana być nie może. Jest jeszcze jedna zasadnicza różnica, a mianowicie, że do materiałów operacyjnych dostęp mają tylko konkretnie wskazane osoby (policjanci), natomiast z tymi procesowymi (na etapie postępowania przygotowawczego) mogą zapoznać się praktycznie wszyscy funkcjonariusze, którym na różnych etapach śledztwa przydzielono całość lub część prowadzonych czynności. No i w zasadzie (bo tylko z jednym za moich czasów wyjątkiem) do materiałów operacyjnych, bez zgody właściwego Komendanta Wojewódzkiego, dostępu nie miał również prokurator a nawet sądy.

I na koniec jeszcze jedna uwaga, będąca jakby klamrą tego co wyżej piszę. Otóż żaden z „zewnętrznych” analityków badających daną sprawę NIGDY nie ośmieliłby podważać jakiegokolwiek ustalenia, bez zapoznania się z CAŁOŚCIĄ zebranego sprawie materiału. Opinie głoszone w oparciu jedynie o wyrywkową wiedzę, spotkałyby się z ostracyzmem ludzi znających się na tego typu robocie, niezależnie od tego kim tego rodzaju „analitycy” są i jaką dziedzinę wiedzy reprezentują.

CDN

W drugiej części tych rozważań przedstawię dlaczego z opiniami pani Inny się nie zgadzam, a nawet je z lekka lekceważę, dlaczego opinie dotyczące odległości miejsca znalezienia plecaków od miejsca zbrodni, tak uporczywie lansowane przez p. Inę, nie mają z rzeczywistością praktycznie żadnego punktu stycznego i dlaczego obecnie miejsce to jest praktycznie nie do namierzenia. I postaram się wyjaśnić skąd te kłopoty się wzięły i dlaczego „Docent” tak, a nie inaczej, wówczas postąpił, przez co można powiedzieć, że w tym przypadku był niewiarygodny. A także dlaczego taką, a nie inną, wersję dotyczącą miejsca porzucenia plecaków obecnie lasuję i będę się jej trzymał niezależnie od wszelkich argumentów pani Iny. I lansując je nie będę się obawiał „utraty twarzy”, o co pani Inna tak bardzo się martwi.

2569152