Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

środa, 17 sierpień 2022 11:29

Proces ...

  •  
Oceń artykuł
(6 głosów)

 11 sierpnia w Sądzie Rejonowym w Wałbrzychu miała miejsce kolejna już odsłona trwającego od grudnia 2016 procesu sądowego, jaki toczy się z oskarżenia IPN, który zarzucił byłemu komendantowi wojewódzkiemu MO w Wałbrzychu (późniejszemu PIERWSZEMU Komendantowi Głównemu Policji w demokratycznej ponoć III RP) popełnienie 92 zbrodni przeciwko ludzkości. Przypomnę, że nie chodzi o zbrodnie rodzaju tych, jakie zostały popełnione na obywatelach Polski w czasie hitlerowskiej okupacji (eksterminacja Polaków, Żydów, Cyganów), nie chodzi też o zbrodnie popełnione na obywatelach Polskich przez zbrodniczy reżim stalinowski (Katyń, Kozielsk, Ostaszków, Starobielsk), czy wreszcie zbrodnie oprawców spod znaku Tryzuba popełnione na Polakach w czasie tzw. rzezi wołyńskiej w latach 1943 – 1945. Nie chodzi też o zbrodnie tego rodzaju jak te, popełnione na Polakach przez Polaków oraz przez Polaków na obywatelach polskich narodowość białoruskiej, żydowskiej, słowackiej i ukraińskiej po 1944 roku. Popełnionych przez tych, którzy dziś zwani są Żołnierzami Wyklętymi, odznaczanymi z bohaterstwo najwyższymi odznaczeniami państwowymi.

Nie. Chodzi o 92 przypadki podpisania przez płk. Leszka Lamparskiego, ówczesnego szefa Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych (dawniej KW MO), decyzji o internowaniu działaczy ówczesnej „Solidarności”, której to listy ani sam nie sporządził, ani też nie miał na jej treść żadnego wpływu. Dziś wszyscy udają, że w tamtym czasie to komendant wojewódzki MO był szefem Służby Bezpieczeństwa, bo formalnie to jemu właśnie podlegał zastępca komendanta wojewódzkiego ds. służby bezpieczeństwa, a więc to szef WUSW za sporządzanie tych list odpowiadał. Nic bardziej kłamliwego, co zapewne oczywistym jest dla tych, którzy tamten okres pamiętają i znają wszelkie okoliczności ustrojowe i służbowe wówczas panujące. Ci którzy znają te okoliczności wiedzą, że czasy były takie, iż to szef WUSW musiał się wystrzegać popełnienia czegokolwiek, co mogłoby narazić go na „niezdrowe” dla niego zainteresowanie się Służby Bezpieczeństwa.

Tak też ówczesny płk. Leszek Lamparski z oczywistych powodów nie miał żadnego wpływu na tworzenie list „osób internowanych”, jak i na to, kto się na tych listach znalazł. Lista taka wraz z sporządzonymi decyzjami administracyjnymi w sprawie internowania, została mu przekazana przez Służbę Bezpieczeństwa poprzez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. I żeby było jasne, lista ta znajdowała się w mocno opieczętowanej i zalakowanej kopercie, którą mógł otworzyć dopiero na sygnał wysłany mu bezpośrednio przez właściwa komórkę MSW. Tak więc fakt, że wypełniając zgodne z prawem polecenia najwyższych przełożonych służbowych, podpisał zgodnie z obowiązującym wówczas prawem 92 decyzje administracyjne, spowodował, że został okrzyknięty przez IPN zbrodniarzem przeciwko ludzkości.

Chichotem historii jest, że zarzucono mu złamanie Konstytucji PRL, która według działaczy tzw. podziemnej opozycji demokratycznej, była aktem narzuconym nam przez tow. Stalina, a więc de facto aktem bezprawnym. Ale kto by się takimi kabaretowymi wprost drobiazgami przejmował.

Przebieg całego procesu gen. Lamparskiego relacjonowałem w DB 2010 na bieżąco, więc nie muszę wracać do szczegółów podnoszonych zarówno przez oskarżyciela jak i jego obrońcę, wspomnę więc tylko, że pokrętnych argumentów oskarżenia w rezultacie nie podzielił ani Sąd Rejonowy w Wałbrzychu, ani Sąd Okręgowy w Świdnicy, prawomocnie uniewinniając L. Lamparskiego od zarzucanych mu czynów. Zdawać by się mogło, że na tym sprawa się zakończy, ale stało się inaczej, bo oto 16 kwietnia 2021 roku Sąd Najwyższy rozpatrzył kasację złożoną przez dyrektora Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu IPN i zastępcę prokuratora generalnego Andrzeja Pozorskiego, i zdecydował, że sprawa wraca po raz trzeci do Sądu Rejonowego w Wałbrzychu.

No i wróciła, przez co zadość się stało „życzeniu” jednego z wałbrzyskich nieustępliwych i nieustraszonych rycerzy antykomunizmu, który na jednym z wałbrzyskich portali 12 lutego 2018 roku komentując wyrok uniewinniający, wyraził opinię, że „ jeśli będzie trzeba to dojdzie to do SN, a tam już wtedy nie będzie postkomunistycznych śmieci.” Więc wygląda na to, że w owej instytucji nie ma już „komunistycznych śmieci”, przez co – zniżając się do poziomu retoryki owego „rycerza” – pytam się, jakiego rodzaju „śmiecie” dziś się tam znajdują? Oczywiście od razu informuję zainteresowanych, że nie mam żadnego zamiaru obrażać jakiegokolwiek sędziego Sądu Najwyższego, uznając, że każdy z nich znalazł się tam, aby realizować szczytne cele, jakie stoją przed wymiarem sprawiedliwości, a zwłaszcza tej z najwyższej półki. Do retoryki „rycerza” odniosłem się dlatego, aby móc pokazać pokrętną i amoralną mentalność ludzi, którzy uważają, że „sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie”, jak powiedziała Leonia Pawlak, wręczająca granat synowi, kiedy ten jechał do sądu na rozprawę ze swoim „śmiertelnym” wrogiem Kargulem. Zdawać by się mogło, że „tamte” czasy i „tamta” mentalność dawno minęły. Niestety, tak się zdać tylko może, bo rzeczywistość skrzeczy.

Na pewno dla wielu zaskoczeniem może być fakt, że 11 sierpnia w sali rozpraw wałbrzyskiego sądu przebywało raptem tylko kilka osób, a konkretnie skład orzekający, protokolantka, oskarżyciel i obrońca. W rozprawie nie uczestniczyła oskarżycielka posiłkowa, która złożyła do akt oświadczenie, że nadal występuje w tym charakterze, ale z powodu stanu zdrowia nie może uczestniczyć w posiedzeniu sądu. To oczywiście można zrozumieć, ale jak rozumieć brak całkowitego zainteresowania się sprawą ze strony tak przecież straszliwie skrzywdzonych zbrodnią przeciwko ludzkości, popełnioną przez gen. Lamparskiego? On sam w procesie uczestniczył poprzez łącza internetowe, przebywając w jednym z warszawskich sądów w obecności – powołanej na wniosek oskarżyciela - biegłej psycholog. Osobiście nie bardzo rozumiem powodów, dla których biegła ta została dopuszczona do procesu, bo przecież Leszek Lamparski jest osobą zdrową na umyśle i wydaje się mi, że powołanie tego rodzaju biegłego, należy traktować jako element mający służyć poniżeniu i deprecjacji jego osoby. Czemu zresztą sam dał temu wyraz, odmawiając składania jakichkolwiek wyjaśnień. W sumie rozprawa ograniczyła się do ponownego odczytania aktu oskarżenia i poruszenia kilku kwestii proceduralnych, po czym sąd ogłosił, że kolejne posiedzenie wyznacza na 13 października. Proces ruszył od nowa, a więc trzeba będzie przesłuchać w charakterze świadków osoby pokrzywdzone, które o ile mi wiadomo, od wyroku uniewinniającego gen. Lamparskiego wniosków kasacyjnych nie składali, co ma swoją mocną wymowę, ponieważ wyręczyć ich musiał IPN. Ale być może nie o wszystkim wiem.

* * *

Powyższy tekst 18 sierpnia 2022 r. ukaże się w wałbrzyskim tygodniku DB2010 

2565812