Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

niedziela, 23 styczeń 2022 12:58

Niebezpieczne zabawki

  •  
Oceń artykuł
(0 głosów)

Przez lata służby w organach ścigania wielokrotnie zdarzało się mi korzystać z tzw. kontroli operacyjnej w postaci podsłuchu telefonicznego i podsłuchu pomieszczeń. W czasach PRL zgodę na jego zastosowanie wydawał naczelnik wydziału „T” (techniki operacyjnej). Za tzw. demokratycznej wolnej Polski zmieniły się przepisy i aby uzyskać prawo do kontroli operacyjnej tego typu należało najpierw wykazać, że prowadzone czynności operacyjne w zakresie uzyskania dowodów winy lub ustalenia sprawców wyczerpały się.

A następnie:

  1. Sporządzić specjalny wniosek, w którym opisywało się cel prowadzonych działań operacyjnych i wskazać konkretne powodu uzasadniające zastosowanie podsłuchu.
  2. Zanieść taki wniosek do naczelnika wydziału, który kierował go do komendanta wojewódzkiego do zatwierdzenia.
  3. Zatwierdzony wniosek wysyłało się (dowoziło) do prokuratora wojewódzkiego do zatwierdzenia. W tym jedynym przypadku prokurator mógł zażądać akt operacyjnych, ale w części dotyczącej okoliczności wskazującej na taką potrzebę.
  4. Następnie trzeba było pojechać do sądu okręgowego (a może apelacyjnego – już nie pamiętam), gdzie wyznaczony sędzia miał prawo wniosek podpisać, albo odmówić tego.

Nie spotkałem się ani razu z tym, aby sędzia zażądał akt sprawy, co dowodzi, że swą zgodę opierał jedynie na tym, co we wniosku i w dołączonych do niego dokumentach było przez funkcjonariusza zapisane. Nigdy też nie spotkałem się z odmową takiego sędziego. Dlatego śmieszą mnie bardzo te wszystkie głupio-naiwne zapewnienia pisowskich dyletantów, że sądy kontrolują i decydują kiedy i kogo można podsłuchiwać.

W sprawach kontroli operacyjnej Policji i Służb Specjalnych mam od lat wyrobione zdanie. Jest to ważny element wojny ze światem przestępczym i stosowanie techniki operacyjnej nie powinno podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Kto nie ma nic na sumieniu, podsłuchu nie musi się obawiać, a przewidziane prawem procedury gwarantują, że takie metody mogą i są stosowane jedynie wobec ludzi zagrażających obowiązującemu porządkowi prawnemu, a zwłaszcza bezpieczeństwa obywateli i samego państwa, jako takiego.

Owszem, mogą się zdarzyć przypadki, że będzie podsłuchiwany ktoś, kto niczego złego nie zrobił, a jego jedynym „grzechem” było ot, że z jakichś powodów stanowił tzw. kontakt z podsłuchiwanym (czyli figurantem rozpracowania). Tego wykluczyć się nie da i jest to cena za zapewnienie poczucia bezpieczeństwa, z czego obywatele muszą zdawać sobie sprawę i się z tym pogodzić.

I nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyby nie fakt, że w latach 2005-2007 i 2015 -2022 państwo wpadło w łapy ludziom, którzy nigdy nie powinni pełnić najmniejszej funkcji w jego strukturach. Niestety tak się stało i system, który wcześniej uderzał w świat przestępczy, stał się systemem wrogim wszystkim obywatelom, ponieważ nikt nie ma gwarancji, czy z jakiegoś błahego powodu nie jest obiektem chorej ciekawości tych, którzy wzięli w swoje łapki różne niebezpieczne zabawki.

Politycy, a przede wszystkim ci nadzorujący obecnie różnego rodzaju służby specjalne, nie powinni mieć jakiegokolwiek prawa do wglądu lub ingerencji w sprawy będące w gestii Policji, ABW, CBA SW i SKW. Zadaniem ministrów nadzorujących te ogniwa bezpieczeństwa państwa powinny mieć charakter czysto administracyjny, taki jak do czasu powstania lex Czarnek miał kurator w stosunku do dyrektora szkoły. Wara im od spraw merytorycznych, a szczególnie operacyjnych.

2568840