O Nawalnym raz jeszcze
Miałem już o Nawalnym nie pisać, ale ilość bredni na jego temat i temat jego śmierci, jakie znajduję w polskich mediach i publicystyce, zmusza mnie do ponownego poruszenia tego tematu, ponieważ w międzyczasie dotarłem do wielu innych informacji, które nadzwyczaj dobrze pokazują brzydką twarz i prawdziwe intencje wszystkich lamentujących głośno po obu stronach Atlantyku nad jego losem. Lament ten jest niesamowicie fałszywy, bo prawdziwą intencją wszystkich lamentujących, jest spotęgowanie niechęci do Rosji i jej prezydenta, być może w celu usprawiedliwienia jakichś przyszłych bardzo niebezpiecznych decyzji, które w rezultacie mogą doprowadzić do rozpętania III wojny światowej i w konsekwencji do nuklearnej zagłady Europy.
No bo jak inaczej mam odbierać niedawną debatę europejskich przywódców w Paryżu, w trakcie której dyskutowano nad możliwością wysłania do Ukrainy wojsk poszczególnych państw będących członkami NATO? A taką propozycję podrzucił prezydent Francji i była ona poważnie rozważana. Wysłanie na Ukrainę wojska przez jakiekolwiek państwo UE, będzie jednoznaczne z wypowiedzeniem Rosji wojny, co zapewne spotka się z rosyjską militarną retorsją. A to z kolei uruchomi art. 5 NATO, stanowiący, że zbrojna agresja na jeden kraj NATO jest uważana za zbrojną agresję przeciwko wszystkim krajom NATO i pozostałe kraje są zobowiązane do udzielenia mu pomocy.
Aby się jednak zdobyć się na wysłanie wojsk, należy społeczeństwo UE tak wrogo do Rosji nastawić, by wysłanie na wojnę z Rosją żołnierzy, nie spotkało się z buntem cywilnej cześć społeczności Unii Europejskiej. I taką niechęć, a raczej nienawiść do wszystkiego co rosyjskie, daje się szczególne zauważać w Polsce, czego przykładem może być odwołanie przez Polską Filharmonię Narodową koncertu wirtuoza fortepianu, laureata konkursu chopinowskiego Nikołaja Chozjainowa. Pianista ten w ogóle polityką się nie zajmuje i mieszka w Szwajcarii, ale urodził się w Rosji, co zdecydowało o jego dyskwalifikacji.
Wiele innych takich przykładów znaleźć można nie tylko w Polsce, ale i na świcie, ale nie po to zasiadłem do komputera, by tworzyć listę takich samych i podobnych zdarzeń.
Gdyby jednak tylko o nieszczęsną śmierć Nawalnego chodziło, to podobny lament winien podnosić się w wielu, w bardzo wielu innych przypadkach. Przypomnę wielce tragiczny los Claudiu Curlicy1, który w efekcie podjętej głodówki zmarł z głodu 18 stycznia 2008 r. w krakowskim zakładzie karnym. Strajk głodowy rozpoczął, bo już tylko ten sposób został mu, aby zwrócić uwagę na krzywdę, jaką mu polskie państwo wyrządziło, ale śmierć ta nie wywołała żadnej światowej reakcji.
Nawalny zmarł prawie dokładnie w 16. rocznicę tego zdarzenia, a miesiąc wcześniej w ukraińskim więzieniu zmarł (oficjalnie wskutek zapalenia płuc) 55-letni obywatel Chile i amerykański dziennikarz Gonzalo Lira, oskarżony i aresztowany w zeszłym roku przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), za „dyskredytację” ukraińskiego kierownictwa i wojska.
Czy ktoś nazwał prezydenta Zełenskiego bandytą i mordercą, a prezydent Biden nałożył na Ukrainę sankcje? Czy polscy politycy na ten temat w ogóle zająknęli się chociaż jeden raz? Nie. Bo Zełenski jest ukraińskim Żydem i w odróżnieniu od Putina rządzi Ukrainą, a nie Rosją. Obserwując wszystkie te zdarzenia i łącząc je na jednej osi czasu, dochodzę do wniosku, że o Ukrainie, tak jak o Izraelu, nie można powiedzieć ani jednego krytycznego słowa, chociażby pochodziło ono nawet z najczystszej krynicy prawdy. Każdy taki, który o Ukrainie pisze krytycznie, z miejsca okrzykiwany jest „ruską onucą”. Również każdy, kto pisze bądź mówi krytycznie o Izraelu, z miejsca nazywany jest antysemitą, chociaż myślę, że już absolwent szkoły podstawowej powinien wiedzieć, jaka jest różnica pomiędzy antysemityzmem a antysyjonizmem.
Zastanawiam się, czy nasza – polska – elita ze świata polityki i kultury pamięta jeszcze, kim jest Julian Assange i co mu grozi po ekstradycji do USA? Przypomnę więc krótko, że jest znany na całym świecie w związku z działalnością założonej przez niego w 2006 roku organizacji pozarządowej WikiLeaks, ujawniającej w Internecie tajne dokumenty, często kompromitujące ludzi z najwyższych szczebli władzy. Dzięki niemu międzynarodowa społeczność mogła się dowiedzieć o wielu brudach i bezeceństwach mających miejsce w USA i wszędzie tam, gdzie docierają wszelkie jankeskie macki. I co? Gdzie są polscy miłośnicy demokracji, prawa, sprawiedliwości, wolności przysługujących ludziom z całego świata na podstawie Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Karty Praw Podstawowych UE?
A Julianowi Assange w USA grozi 175 lat pozbawienia wolności, a nawet i kara śmierci, ale na ustach wszystkich tych „prawych i sprawiedliwych” tylko Nawalny i Nawalny. Chociaż to wielkoruski szowinista, piewca wielkiej mocarstwowej Rosji, entuzjasta przyłączenia do Rosji Krymu i naddnieprzańskich republik, znany wcześniejszej homofob i ksenofob, nienawidzący mieszkańców Kaukazu i Azji Centralnej, skazany za różne mniejsze czy większe przewinienia przez sąd suwerennego państwa. Tak samo, jak Kamiński z Wąsikiem. Tyle tylko, że tym państwem jest Rosja, rządzona przez prezydenta Władymira Putina, a on nagle w rosyjskim więzieniu zmarł, choć wcześniej był zdrowy.
Parę dni temu w jednym z programów informacyjnych TVP usłyszałem, jak podstępną bardzo i trudno rozpoznawalną jest choroba zwana zakrzepicą, która „bez żadnego ostrzeżenia” powoduje nagły zator płucny lub mózgowy. Człowiek jest zdrowy, czuje się dobrze i nagle życie z niego ulatuje.
Jak wiadomo, Nawalny umarł właśnie na zator płucny, kiedy wracał do swego pokoju (nie celi, pokoju) ze spaceru. Czyli nagle. Jednak mało kto wie, że czasie pobytu w kolonii karnej traktowano go w sposób specjalny, bo dla Putina był bardzo wygodnym więźniem. Tak, wygodnym, ponieważ dzięki niemu służby specjalne mogły inwigilować wszystkich, którzy złorzecząc Putinowi, skupiali się wokół niego. Był więc czymś w rodzaju V Komendy WiN działającej w stalinowskich czasach naszej historii.2
Miał więc przywileje, o jakich inni nie mogli nawet marzyć, bo zapewne służbom chodziło, aby był zdrowy i dobrze wyglądał, by nie wzbudzać niepotrzebnych tumultów w kraju. I w bajki można włożyć dzisiejsze opowieści jego zony, która dziś na sesji parlamentu UE opowiadała, że trzymali go w kamiennym niziutkim lochu, że był godzony i bity. A na nagraniach, które sam zamieszczał w Internecie, na takiego nie wyglądał.
Moskiewska Społeczna Komisja Obserwacyjna, monitorująca warunki, w jakich przebywają zatrzymani, która weszła w posiadanie danych dotyczących pobytu Nawalnego w koloniach, poinformowała, że traktowano go w sposób specjalny i nie chodzi tu o drakońskie tortury i poniżanie. Bo na przykład ze swoimi prawnikami widywał się dużo częściej niż inni osadzeni, a czas ich rozmów nie był limitowany – łącznie rozmawiali 976 godzin. Nie musiał pracować, podczas gdy inni więźniowie musieli. Średnio ponad 1700 godzin rocznie. A szczególną „represją” było zasypywanie go paczkami od rodzin i przyjaciół, których dostał 78 (statystyczny więzień dostaje 1,6 paczki rocznie). Ponadto izolowany od świata na dalekiej Syberii opozycjonista stale prowadził internetowy blog, co wskazuje, że umożliwiano mu dosyć swobodny kontakt ze światem zewnętrznym.
No i na koniec wczorajszy news TV Polsat zawierający informację, że szef ukraińskiego wywiadu oficjalnie poinformował, iż Nawalny umarł z przyczyn naturalnych. Ciekawy jestem, co na to powie D. Tusk, Sz. Hołownia, P. Zalewski, W. Czarzasty, M. Kobosko, A. Szejna, A. Zandberg, A. Kwaśniewski czy L. Miller. Wymieniam tylko niektórych z tych, którzy prezydenta obcego państwa obrzucali takimi epitetami, że aż się prosi o zastosowanie art. 136 kodeksu karnego.
1 W ubiegłym felietonie błędnie podałem przyczynę zatrzymania i skazania. W rzeczywistości stało się tak, wskutek pomówienia go przez krakowskiego sędziego o kradzież portfela.
2 W latach 1948–1952, po rozbiciu czterech komend podziemnego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), Urząd Bezpieczeństwa w ramach operacji kryp. „Cezary” stworzył V Komendę WiN i wykorzystując konfidentów zwerbowanych wśród byłych AK-owców, przez długi czas skutecznie prowadził grę operacyjną z polską emigracją i ze służbami Zachodu. Amerykańskie i brytyjskie służby [CIA i SIS] wyprowadzone w pole, przez co Urząd Bezpieczeństwa mógł skutecznie i na bieżąco inwigilować i zwalczać działające w kraju zbrojne podziemie.