Janusz "Bartek" Bartkiewicz

TRYBUNA MYŚLI NIESKRĘPOWANEJ

środa, 31 styczeń 2024 12:12

PSY WOJNY

  •  
Oceń artykuł
(3 głosów)

   Obyś żył w ciekawych czasach, mawiają Chińczycy, kiedy komuś źle życzą i ja, kiedy uświadamiam sobie, że czasy nastały ciekawe, wiem też, że jednocześnie są one bardzo niebezpieczne. I nie dlatego, że iluś tam różnych polityków i analityków światowych wydarzeń uważa, że już tuż tuż, już lada dzień, spadną na nas wraże rosyjskie bomby, ale dlatego, że w rzeczywistości groźniejsze od tych bomb, jest panosząca się w kraju pisowska anarchia, zmierzająca do destrukcji państwa poprzez utrzymanie „przy życiu” wszelkich barbarzyńskich praw, jakie w okresie swego panowania wprowadziła w życie przy pomocy bezwolnego prezydenta. Jednak tym razem nie o tym, ponieważ muszę odnieść się do tych rosyjskich zagrożeń.

Otóż wczoraj usłyszałem wypowiedzi dwóch uważających się za bardzo ważnych polskich polityków. Jednego jak przemawiał do swych wyznawców w trakcie spotkania w Kielcach, skrzykniętego pod hasłem „Bądźmy razem” w ramach „przedwyborczej” kampanii samorządowej. Przedwyborczej, bo formalnie wybory nie zostały jeszcze zarządzone i kampania nie ruszyła, ponieważ niezbędną do tego czynnością jest opublikowanie stosownego rozporządzenia premiera. Jednakowoż jak wiadomo, kaczyści żadnych praw obowiązujących w Polsce rządzonej przez Koalicję 15 Października, nie respektują.

W trakcie tego spotkania Kaczyński postraszył obywateli Kielc, a za pośrednictwem telewizji i radia również wszystkich Polaków (i Polki oczywiście też), że istnieje realne zagrożenie, iż lada moment na ich miasto spadną wspomniane wyżej bomby. Pomyśli ktoś, że tymi słowami nie ma się co przejmować, albowiem wiadomo powszechnie, że prezio jest w stanie totalnego i permanentnego odklejenia się od rzeczywistości, ale niestety, nie tylko on o rychłej wojnie opowiada. Wojnie grożącej użyciem broni atomowej, co niechybnie nastąpi, kiedy Putin obrzuci nas swymi bombami i rakietami, bo wówczas w sukurs pospieszy nam całe NATO, a szczególnie nasi dozgonni przyjaciele z USA, którzy na ten moment na pewno zapomną o tym, że Ameryka w świecie nie ma stałych przyjaciół, ani wrogów, jedynie interesy, jak głosił ich polityczny guru, nieżyjący już Henry Kissinger. A kiedy USA z całą swą potęgą ruszą do boju, to wojna atomowa stanie się rzeczywistością, bo jak powszechnie wiadomo, Jankesi o niczym innym niż spopielenie świata nie marzą.

Również odklejonym od rzeczywistości, w stopniu równym prezesowi, okazał się aktualny minister spraw zagranicznych Sikorski Radosław, wielki pan na Chobielinie leżącym w zdekomunizowanej przez niego strefie, specjalnie dla niego wydzielonej w 2014 roku przez stosowny resort ówczesnego rządu Donalda Tuska.

Otóż również i on, w trakcie konferencji prasowej z udziałem swej odpowiedniczki z Niemiec, postraszył Polaków rosyjską agresją i bombami wystrzelonymi z terenu Obwodu Kaliningradzkiego, które bez trudu dosięgną nie tylko Warszawę, ale także Berlin. I nie omieszkał podkreślić przy tym, że zainstalowane w tym Obwodzie rakiety są zdolne do przenoszenia pocisków z ładunkiem nuklearnym. Nie wiem, czy zdołał ją przestraszyć, bo po jej minie widać tego nie było.

Nigdy go nie lubiłem i chyba już nie polubię i to nie tylko dlatego, że w swym politycznym życiu służył prezesowi w czasach pierwszych kaczystowskich rządów (2005–2007), które okazały się zapowiedzią tego, co stało się w czasie drugiej polskiej smuty w latach 2014-2023. Tą groźną dla pokoju konstatacją udowodnił, że tak naprawdę w sprawach polityki zagranicznej POPiS, kierowany nadzwyczajną antyrosyjską fobią, funkcjonuje w najlepsze. Polska klasa polityczna, od lewej do prawej strony, ogarnięta tą fobią, zamiast dążyć do tego, aby jak w latach przed Gorbaczowem, Polska była politycznym buforem umożliwiającym dialog pomiędzy Waszyngtonem a Moskwą, powoduje, że panosząca się antyrosyjskość ustawia nas w pierwszym szeregu współczesnych „psów wojny”.

Widać jak na dłoni, że polscy politycy pod wodzą amerykańskich prezydentów, przyznających sobie rolę żandarma świata, robią wszystko, aby wmówić nam, że Putin nie marzy o niczym innym, jak o wywołaniu wojny atomowej. Są zapewne przekonani, że jemu wydaje się, iż natowskie pociski jądrowe Rosji nie zaszkodzą. A ja jestem natomiast przekonany, że aż tak głupi nie jest, bo nawet niespełna rozumu wódz Korei Północnej, trzymający własny naród pod butem totalitarnej władzy, doskonale wie, że posiadanym nuklearnym arsenałem może tylko grozić i szantażować, aby uchronić swoje władanie przed atakiem sił zbrojnych zachodnich demokratów walczących o prawa człowieka. Putin dobrze wie, że po wojnie atomowej Rosji, Europy i znacznej części świata po prostu nie będzie.

Ktoś mi zarzuci, że podobną wiarę w rozsądek Putina wyrażałem przed rozpoczęciem agresji na Ukrainę, ale każdy taki myli się bardzo, ponieważ wówczas (co można sprawdzić) wyrażałem nadzieję (być może przekonanie), że Putin do tej napaści nie da się sprowokować. Przypomnę, że żądał on gwarancji, iż Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, ponieważ w takim przypadku stałaby się terenem stacjonowania natowskiej broni atomowej tuż przy granicy z Rosją. Dla tych, którzy mapy Europy nie mają przed oczami, podpowiem, że droga natowskiego pocisku zostałaby skrócona o dwa tysiące kilometrów, a tym samym możliwość uruchomienia rosyjskiej obrony antyrakietowej poważnie by ucierpiała. Który kraj zgodziłby się na możliwość takiego zagrożenia?

Przyznaję, że byłem bardzo rozczarowany, kiedy usłyszałem informację o rosyjskiej napaści, o tym, że jednak Putin dał się sprowokować. Myślę jednak, iż świadomość tego, że jego armia nie daje rady ukraińskim wojskom, a wojna przekształciła się w coś w rodzaju wojny pozycyjnej z lat I wojny światowej (która była niczym innym jak totalną rzezią żołnierzy po oby stronach frontu), powoduje, że jest być może bardziej skłonny do rozmów pokojowych, niż wojowniczy Zełensky, który każdą wzmiankę o rozmowach z Moskwą traktuje jak zdradę.

Myślę też, że w imię ochrony życia setek tysięcy niewinnych niczego ludzi, Polska winna stać w pierwszym szeregu tych, którzy nie wojny, a pokoju pragną, ale póki w Polsce rej wodzą ludzie pokroju Kaczyńskiego, Tuska, Sikorskiego i wielu im podobnych politycznych i rusofobicznych jastrzębi, o pokoju za naszą wschodnią granicą nie mamy co myśleć. A szkoda.

 

2565997