ADAMOWI BODNAROWI DO SZTAMBUCHA
31 października prokurator Piotr Krupiński poniósł sromotną porażkę sądową, ponieważ Sąd Apelacyjny w Krakowie uznał, że Robert J. oskarżony przez owego Krupińskiego, a następnie skazany w tajnym procesie jako zabójca studentki i sprawca jej oskórowania jest niewinny. Uzasadniając wyrok sędzia Wojciech Domański wprost „rozjechał” ustalenia nie tylko sądu I instancji, ale także zebrany „materiał dowodowy” przedstawiony przez Krupińskiego do oceny tegoż sądu.
Przewód sądowy prowadzony w I instancji utajniono, wobec czego opinia publiczna nie mogła się dowiedzieć, na jakim żenująco prostackim „materiale dowodowym” oparto oskarżenie i co dziwniejsze, że tenże „materiał” dowodowy został uznany za wiarygodny przez skład sędziowski.
Nie będę się nad tym rozwodził, ponieważ o tym wyroku informują wszelkie media, w tym również zagraniczne.
Śledząc poczynania tegoż sławetnego inaczej archeologa zbrodni, byłem przekonany, że w postępowaniu apelacyjnym Robert J. zostanie uniewinniony, zwłaszcza kiedy przeczytałem znakomitą książkę pt. Kryptonim Skóra Czy o brutalne morderstwo został oskarżony niewinny człowiek?” autorstwa Moniki Góra [POLECAM]. Książka ta obnaża całe łajdactwo śledztwa prowadzonego pod nadzorem Krupińskiego.
Dla mnie najważniejsze fragmenty ustnego uzasadnienia wyroku odnoszą się do strony dowodowej, bo cały ten proces był oparty tylko i wyłącznie na poszlakach, które same w sobie dowodami sensu stricto nie są, ale kiedy tworzą tak zwany zamknięty łańcuch wskazujący na fakt główny, czyli łańcuch poszlak rozumianych jako udowodnione fakty uboczne prowadzi pośrednio do stwierdzenia jednej tylko wersji zdarzenia (fakt główny), z którego wynika, że oskarżony dopuścił się zarzucanego mu czynu. Tak więc dowód z poszlak nie pozwala na uznanie winy oskarżonego w sytuacji, w której chociażby tylko jedna z nich miała charakter niepełny. Taka wątpliwa poszlaka nie zamyka „łańcucha”, a wówczas powstaje niedająca się usunąć wątpliwość, którą sąd musi rozstrzygać na korzyść oskarżonego, ponieważ nie wyklucza to możliwości jakichkolwiek innych wersji zdarzenia.
Piszę to wszystko, mając z tyłu głowy stanowisko Prokuratora Generalnego Adama Bodnara, wyartykułowane 24 października br. na spotkaniu z dziennikarzami zajmującymi się sprawa Wojciecha Pyłki z Wałbrzycha.
Sprawą Wojtka Pyłki zajmuję się od 2017 roku, i co muszę mocno podkreślić, nie jako jakiś detektyw amator, tylko jako człowiek, który przez ćwierć wieku zajmował się sprawami związanymi z zabójstwem lub zabójstwami. Dlatego z zażenowaniem przeczytałem to, co Adam Bodnar przekazał dziennikarzom, którzy nawet nie zauważyli, że te jego stanowisko odnosiło się do prawidłowości wyroków wydawanych w sądach, które z reguły w ogóle nie odnoszą się do tego, jak organy ściągania doszły do uzyskania takich, a nie innych dowodów i czy dowody te są prawdziwe. Bo jeżeli podczas rozprawy obrońca nie wskaże na nieprawdziwość dowodu, to później już nawet pies z kulawą nogą tym się nie będzie zajmował.
Vide: skazanie Tomasza Komendy na podstawie nieprawdziwych dowodów.
Adam Bodnar i jego prokuratorzy absolutnie nie zajęli się PRAWIDŁOWOŚCIĄ ŚLEDZTWA, bo wygodniej było im stwierdzić, że trzy sądy [I i II instancji i SN] uznały, że proces został przeprowadzony prawidłowo.
Ale na bogów panie Bodnar, tu nie o proces chodzi, tylko o to, że śledztwo było niesamowicie tendencyjne, że w jego trakcie dopuszczono się czynności uzasadniający podejrzenie naruszenia prawa, czyli dopuszczano się czynów przestępczych i tylko właśnie z tego powodu należałoby doprowadzić do wniesienia SKARGI NADZWYCZAJNEJ.
Okazało się, że takie myślenie dla prokuratorów z Prokuratury Krajowej jest chyba zbyt skomplikowane.
Pomijam już fakt, że podczas procesu Pyłki oskarżyciel nie tylko nie był w stanie wskazać jakiegokolwiek dowodu, to nawet nie przedstawił jakiejkolwiek poszlaki. Bo za dowód na pewno nie można uznać wątpliwej jakości wyjaśnienia Bogusława Kacicy, zwłaszcza kiedy przeprowadzona czynność procesowa wykluczyła prawdziwość jego wyjaśnienia. A w przypadku pierwszych wyjaśnień Kacicy ich prawdziwość została wykluczona w efekcie przeprowadzonego eksperymentu procesowego. To dopiero po tym eksperymencie policjanci tak pokierowali tym, co Kacica miał powiedzieć, że te swoje pierwsze wyjaśnienie odwołał i złożył nowe, takie, jakie organom ściągania były przydatne, co prokuratorzy i sędziowie skwapliwie wykorzystali, nie zważając na to, że i te też zostały przez Kacicę odwołane. Dla prokuratorów i sędziów pierwsze odwołanie było prawidłowe, ale następne już nie, bo burzyły tak misternie budowaną fikcję.
Na te i inne „drobiazgi” zwrócę uwagę już wkrótce w opublikowanym liście otwartym do Adama Bodnara i chociaż wątpię, aby mi odpowiedział [tak jak milczy w sprawie mojego ważnego dla mnie wniosku dot. bezprawności działania Krupińskiego w mojej sprawie], to jednak pytania mu przedstawię, abym przynajmniej ja mógł spojrzeć w lustro bez konieczności spuszczania wzroku.
I moja żona też tak uważa.
https://www.youtube.com/watch?v=jphZy3q2KFY