Archeolodzy i grabarze - część I
Przedstawiam jeden z rozdziałów (projekt na razie tylko) nowej wersji mojej książki (w trakcie tworzenia) związanej ze zbrodnią popełnioną na Narożniku 17 sierpnia 1997 roku. Niestety, pierwotny zamiar napisania historii prowadzonego w tej sprawie śledztwa, został (na razie tylko - obiecuję) zablokowany przez prokuratora Krupińskiego z Krakowa. Tak więc to co zamierzam teraz napisać, dotyczy nieprawdopodobnej sytuacji, jaka wydarzyła się 31 sierpnia 2022 roku, kiedy to ekipa z KWP w Krakowie, na polecenie tegoż prokuratora, szukała w moim mieszkaniu ukrytych przeze mnie dowodów tej zbrodni.
Życzę milej lektury i oczekuję na uwagi, które na pewno będą pomocne w opracowaniu najbardziej ciekawego formatu książki.
X X X
Nie jestem w stanie podać, ani też ustalić dokładnej daty, kiedy funkcjonariusze Wydziału Kryminalnego KWP we Wrocławiu zajęli się sprawą zabójstw na Narożniku, ale było to na pewno we wrześniu 2007 roku i zajmowali się nią do grudnia 2019 roku, a więc już ponad 12 lat. Latem 2010 roku skontaktował się ze mną Marek L. z tego wydziału z propozycją współpracy w tej sprawie. Nie znałem go wówczas, ani też nigdy o nim nie słyszałem, ale i też nie było się czemu dziwić, wszak już od 7 lat miałem status emeryta, a po odejściu na emerytury moich kolegów z wydziału (tych z lat 2000-2003) praktycznie mój osobisty kontakt z Komendą ustał całkowicie. Dlatego przed spotkaniem jakie mi zaproponował, starałem się uzyskać chociażby tylko kilka podstawowych dla mnie informacji na jego temat. Niestety udało mi się jedynie ustalić, że do KWP we Wrocławiu trafił po 2005 roku z Komendy Powiatowej Policji w Brzegu, ale na temat tego czy miał jakieś szczególne osiągnięcia w poważniejszych sprawach kryminalnych, nie udało mi się niczego uzyskać. Zresztą aż tak bardzo się nie starałem, chociaż byłem ciekawy człowieka, który za zadanie miał naprawienie popełnionych przez nas błędów. Przyjąłem więc za pewnik, że jeżeli wzięli go do tego wydziału, to jakieś osiągnięcia na swym policyjnym koncie musiał mieć. Postanowiłem więc zastosować się do biblijnego powiedzenia, że „po owocach ich poznacie” i poczekać, aby zobaczyć, jak ów Marek będzie realizował zadania zmierzające do ustalenia i zatrzymania bandytów z Narożnika. No i się doczekałem, ale o tym później.
Przypomnę, że śledztwo prowadzone przez nas pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, zostało 30 września 1998 roku zakończone umorzeniem z powodu niewykrycia sprawców, a wszelkie czynności realizowane w ramach rozpracowania operacyjnego krypt. Narożnik, decyzją naczelnika Wydziału Kryminalnego Mirosława S. ps. Ramowy1, zakończyłem w połowie marca 2003 roku.
Wykorzystując legalnie2 uzyskane w 2018 roku informacje ustaliłem, że czynności procesowe wykonywane przez Marka L. (i innych współpracujących z nim funkcjonariuszy KWP we Wrocławiu), prowadzone były na podstawie art. 237 § 3 k.p.k., a nadzór nad tym sprawował prok. Tomasz Orepuk, pełniący jednocześnie funkcję rzecznika prasowego tejże Prokuratury. Szczególnie interesującym stał się dla mnie fakt, że chociaż we Wrocławiu funkcjonował Dolnośląski Wydział Zamiejscowy Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji, to przez lata "sprawą Narożnika" w ogóle nie był zainteresowany. Oczywiście dolnośląskie media (a za nimi media ogólnopolskie) nieformalnemu zespołowi kierowanemu (o ile miał w ogóle jakiegoś kierownika) przez Marka L. nadały nad wyraz eufemicznie miano Dolnośląskiego Archiwum X, co zawsze – a piszę to bez złośliwości – wywoływało mój z lekka tylko skrywany uśmiech.
Z powodów których się jedynie domyślam, prokurator Piotr Krupiński w 2019 roku zadecydował, że to umorzone w 1997 roku śledztwo zostanie przeniesione do Krakowa, gdzie następnie, zgodnie z obowiązującym prawem, zostało zarejestrowane pod nową sygnaturą właściwą dla Zamiejscowych Wydziałów Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji. Jestem przekonany, że nawet średnio rozwinięty osobnik, który chociażby tylko liznął podstawy prawa procesowego, wie doskonale, iż jakakolwiek zmiana sygnatury akt zakończonego umorzeniem śledztwa nie jest tożsama z jego wznowieniem czy podjęciem z zawieszenia. Zastanawiając się nad tą dosyć dziwną i właściwie nawet spektakularną decyzją o zabraniu akt do Krakowa, przyszło mi do głowy, że Piotr Krupiński musiał przyjąć, iż dolnośląscy funkcjonariusze z KWP we Wrocławiu są zbyt słabi zarówno merytorycznie jak i intelektualnie, aby sprostać zadaniu, jakim ich obciążono. No bo przecież sprawą zajmowali się już co najmniej od 12 lat i niczego nie osiągnęli3. Był więc zapewne święcie przekonany, że nadzorowani przez niego funkcjonariusze z tak zwanego Archiwum X funkcjonującego w KWP w Krakowie, migiem i bez kłopotów z rozwiązaniem tej sprawy sobie poradzą. Bo przecież jest to najznakomitszy w Polsce zespól do wykrywania spraw niewykrytych. Sam zresztą usłyszałem to z ust policjantki, która wraz z trzema kolegami 31 sierpnia 2022 roku o 06:12 nawiedziła moje mieszkanie. Jesteśmy najlepsi w Polsce – powiedziała, odpowiadając na moje pytanie, dlaczego to właśnie oni zajmują się tą sprawą. Przyznam, że pozostawiłem to bez komentarza, nie chcąc ich negatywnie do mnie nastrajać. Nie powiedziałem jej więc, że to pytanie zrodziło się z mojego przekonanie, iż zainteresowanie się „sprawą Narożnika” było tylko i wyłącznie efektem moich wieloletnich starań, aby o tej tragedii nie zapomniano. Tak jak zapomniano o setkach innych nie wykrytych w przeszłości zbrodni. Dałem sobie z tym spokój, ponieważ nie miałem wątpliwości, że ona takiej koincydencji absolutnie nie zrozumie. Mam przy tym świadomość, że faktyczną podstawą decyzji o przeniesieniu do Krakowa akt śledztwa, były pojawiające się w mediach, a zwłaszcza w sieci internetowej, informacje o pewnych wydarzeniach kryminalnych odnotowanych w 2019 roku na terenie Kotliny Kłodzkiej, w których media i kształtowana przez nie opinia publiczna zaczęły się doszukiwać związku z zabójstwem Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi. Przyznam, że tego rodzaju informacje docierały też do mnie i komentowałem je zarówno na mojej stronie internetowej (poświęconej w części sprawie „Narożnika”), jak i w wypowiedziach udzielanych na prośbę dziennikarzy z niektórych gazet i stacji telewizyjnych. W komentarzach tych zawsze podkreślałem swoją nadzieję, że sprawcy tych dwóch brutalnych zbrodni zostaną wykryci, ale do tych „rewelacji” odnosiłem się z dużą dozą sceptycyzmu, nie lekceważąc jednak funkcjonującego w ludzkiej świadomości od lat przekonania, że w każdej plotce zawsze tkwi ziarno prawdy, a więc do tego ziarna trzeba jak najszybciej dotrzeć.
1. W mojej ocenie i ocenie wielu znakomitych policjantów z Wydziału Kryminalnego KWP we Wrocławiu „Ramowy” jako policjant nadawał się jedynie do wykonywania funkcji administracyjnych, a jego nominacja na naczelnika była nie tylko wielką pomyłką wrocławskich decydentów, ale też i wielką szkodą dla dolnośląskiej policji kryminalnej. Był to człowiek, który absolutnie nie znał się na pracy operacyjnej, ponieważ nigdy osobiście takiej nie prowadził i w tym zakresie nie miał żadnych sukcesów. Zresztą na jego przydatność do pracy w Policji wskazują okoliczności jego odejścia na emeryturę, o których pisać nie mogę ponieważ nie mam dotarcia do akt personalnych, a informacje pochodzące od jego podwładnych (aczkolwiek prawdziwe) oficjalnie nigdy nie zostały potwierdzone przez to, że zostały zamiecione pod przysłowiowy dywan.
2. Podkreślam to ponieważ prok. Piotr Krupiński nielegalnie zabronił mi powoływania się na wskazywanie źródeł informacji, czyli na dokumenty procesowe udostępnione mi w 2019 roku przez Prokuratora Okręgowego w Świdnicy …….. w ramach dostępu do informacji publicznej.
3.Przypomnę, że ja wraz z moimi kolegami sprawą tą zajmowaliśmy się od 27 sierpnia 1997 do 15 grudnia 1998 roku, a następnie od 20 czerwca 2000 do 15 marca 2003 roku.