GROŹNA AMATORSZCZYZNA
Kończę właśnie lekturę książki Moniki Góry "Kryptonim Skóra – Czy o brutalne morderstwo został oskarżony niewinny człowiek”, którą kupiłem jako zwieńczenie moich dociekań związanych z osobą prokuratora Piotra Krupińskiego. Ale o tym za chwilę.
Przyznam szczerze, że sprawą zabójstwa Katarzyny Zawody, 23-letniej krakowskiej studentki religioznawstwa, dokonanego pod koniec 1998 roku w Krakowie, mało się interesowałem, jednakże na tyle, że znałem liczne opinie głoszące wiele wątpliwości co do uczciwości i profesjonalizmu prowadzonego śledztwa, które w rezultacie doprowadziło do nieprawomocnego skazania chorego na schizofrenię Roberta Janczewskiego. Człowiek ten od 2000 roku – kiedy po raz pierwszy stał się obiektem zainteresowania krakowskich organów ścigania - konsekwentnie nie przyznaje się do dokonania tej zbrodni, a mimo upływu 22 lat (wyrok dożywocia został ogłoszony 14 września 2022 r.) nie zdołano przedstawić jakiegokolwiek twardego dowodu wskazującego na jego sprawstwo. Do sądu trafiło prawie (a może nawet więcej) 500 tomów akt, a akt oskarżenia liczący 789 stron opiera się wyłącznie na dziesiątkach poszlak nie popartych jednak żadnymi dowodami. Chociażby tylko jednym wskazującym na winę tego człowieka. W tej sprawie poszlaka opiera się na innej poszlace, a wiele z nich jest tak marnego sortu, że trudno mówić o „łańcuchu poszlak”. Raczej o jakichś jego fragmentach i braku ogniw, które mogłyby poszlaki te złączyć w wymagany prawem logiczny łańcuch wskazujących na fakt główny”.
Nie mam zamiaru zajmować się jakąś bliższą analizą wszelkich zawiłości tej sprawy, chociaż od czasu, kiedy odczułem na samym sobie skutki intelektualnego wysiłku prokuratora Piotra Krupińskiego (i jego pomagierów z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego KWP w Krakowie), zacząłem przeszukiwać Internet, aby dotrzeć do wszystkich możliwych informacji dotyczących jego osoby i efektów jego działalności. Efekty tych moich internetowych peregrynacji wywołują zawrót i ból głowy, ale pozwoliły mi znaleźć wytłumaczenie dla kilku nurtujących mnie wątpliwości, a jednocześnie utwierdziły mnie w przekonaniu, że w sprawie zabójstwa Anny Kembrowskiej i Roberta Odżgi prokurator – nazywający sam siebie archeologiem zbrodni – wraz z posłuszną mu i potulną nad miarę ekipą policyjnych amatorów – kręcą się jak przysłowiowe ekskrementy w przerębli. Liczyli na szybki i nadzwyczaj medialny sukces i dlatego pod wpływem pewnych kryminalnych zdarzeń z przełomu lat 2019/2020 mających miejsce na terenie Kotliny Kłodzkiej, prawdopodobnie bez bliższej znajomości tematu, ale za to na podstawie licznych (fałszywych) medialnych sensacji, rzucili się na sprawę „Narożnika’, jak zgłodniałe psy na znalezioną przypadkiem kość. Prawdopodobnie potrzebowali szybkiego sukcesu, a zakończone umorzeniem śledztwo dotyczące zabójstwa dwójki studentów, które przez ponad 20 lat wciąż było (dzięki mojej skromnej osoby) obecne w wszelkich możliwych mediach, zdało się im łatwym łupem. No i zaczęli swój chocholi taniec.
Mimo upływu 3 lat nie zdołali niczego nowego ustalić, ani też odczytać na nowo żadnego z zabezpieczonych w 1997 roku śladów, mając przy tym do dyspozycji najlepsze laboratoria w kraju i za granicą. Taki brak sukcesu budzi frustrację, co spowodowało, że zaczęli stosować metody, jakie wyćwiczyli przy sprawie „Skóry”, czyli podejmowanie licznych absurdalnych działań nie wnoszących nic istotnego, ale prowadzonych przy pomocy cynicznego łamania prawa i zasad moralnych. Przypadki opisane w tej książce są naprawdę porażające i zdawałoby się niewiarygodne, bo stosowane metody polegają na swoistym, prowadzonym na ślepo, „zarzucaniu sieci” z wiarą, że prędzej czy później coś w te sieci wpadnie. Co i kiedy nie wiadomo, ponieważ sami nie wiedzą czego konkretnie szukają, ale im mniej wiary i widoków w na sukces, tym zapalczywość w działaniu potęguje się niewyobrażalnie. Czysta, ale groźna, amatorszczyzna.
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu wiele uwag i wniosków (opartych na licznych materiałach źródłowych i własnych ustaleń) Moniki Góra, całkowicie pokrywa się z moimi przemyśleniami o metodach i celach działania tzw. krakowskiego Archiwum X w sprawie zabójstwa Anny i Roberta. Działaniach niekiedy tak absurdalnych, że niekiedy mam wrażenie, iż przydałaby się pomoc psychologa lub jakaś psychiatryczna interwencja.1
To co uczynił mi (i mojej żonie) prokurator Piotr Krupiński i jego ekipa, spowodowało, że zmuszony zostałem do zmiany koncepcji książki o „sprawie Narożnika”, którą już za kilka lub kilkanaście dni zaczynam pisać od nowa. Będzie to opowieść o zabójstwie, jego ofiarach i naszych próbach znalezienia sprawców, ale opowiadana z perspektywy znanych publicznie działań krakowskiego Archiwum X i to nie tylko w tej sprawie. Na razie kończę zbieranie materiałów (uwaga do Piotra Krupińskiego: sięgam do ogólnie dostępnych w Internecie materiałów źródłowych) i selekcjonowanie tego wszystkiego, co się w moim życiu wydarzyło jako efekt „krakowskiego najazdu” na moje mieszkanie.
Na początek już niedługo zaprezentuję tu specjalnie opracowane całościowe „Kalendarium wydarzeń 1997-2023” oraz plan i efekty podjętej przeze mnie „kontrofensywy” w walce o prawdę i ukaranie winnych.
1 Uwaga kierowana do „Krakowa” – to co napisałem, jest opisem moich wrażeń, a nie jakimkolwiek stwierdzeniem faktów. Tak więc wszelkie ewentualne próby pociągania mnie do odpowiedzialności za naruszenie czyichkolwiek dóbr osobistych będą absolutnie bezpodstawne.