Mokre sny ferajny Tygrysa
W kilku ostatnich dniach nasze rodzime psy wojny dostały tak niesamowitego wzmożenia emocjonalnego, że prawdopodobnie doznają nieustannych mokrych snów, co z kolei to ich wzmożenie jeszcze bardziej wzmaga. Jest to efekt informacji, że około dziesięciu tysięcy ukraińskich żołnierzy, wspartych kilkunastoma czołgami i wyrzutniami rakiet, wdarło się na około 36 kilometrów w głąb Rosji. Ukraiński atak poszedł w kierunku Kurska, gdzie znajduje się duża rosyjska elektrownia atomowa, a wczoraj Ukraińcy opanowali rozdzielnię gazu w Sudży, przez którą z Rosji do Europy Zachodniej płynie „ruski” jak najbardziej gaz.
Zatrzymam się na chwilę przy tej rozdzielni gazu, bo to bardzo ciekawa sprawa.
Po pierwsze, to warto wiedzieć, że rozdzielni tej nie broniło regularne wojsko zawodowe, tylko coś w rodzaju naszych wojaków z Obrony Terytorialnej Kraju, na dodatek w całości złożonej z kobiet. Tak więc – nie ujmując w niczym rosyjskim – i w ogóle – kobietom, sukces ukraińskich mołojców jest nie do przecenienia.
Po drugie, informacja ta ma kapitalne znaczenie dla zrozumienia hipokryzji i cynizmu Unii Europejskiej, która z jednej strony nakłada na Rosję sankcje ekonomiczne, a z drugiej – po cichutku – kupuje od niej gaz ziemny. Kupuje, ponieważ musi, albowiem amerykańska polityka wpędziła Rosję i Ukrainę w wojnę, która powoli niszczy europejską gospodarkę. Oczywiście na wojnie tej kokosy zbierają amerykańskie koncerny zbrojeniowe oraz amerykańskie banki, do czego Unia niespecjalnie chce się przyznawać. A Jankesi się cieszą, że mają tak naiwnych „partnerów”, którzy w żaden sposób nie są w stanie odszyfrować prawdziwego znaczenia hasła „First America”. Dla amerykańskiego konsorcjum finansowo-przemysłowego silna gospodarczo Unia jest zagrożeniem, zwłaszcza w sytuacji, kiedy potęga gospodarcza i militarna Chin umacnia się z roku na rok.
Rosjanie, śmiejąc się w kułak, sprzedają ten gaz Unii, bo każde źródło zarobku jest im niezbędne, chociaż mogliby zakręcić Europie kurek, ponieważ nabywców na swój gaz [i nie tylko] mają pod ręką. Zapewne nie za taką samą cenę, bo raczej znacznie niższą, ale jak wiadomo od czasów Marksa i Engelsa, ilość przechodzi w jakość, czyli zwiększone zakupy gazu [i innych niezbędnych dla wszystkich gospodarek świata kopalin] zrównoważą niższą cenę i w rezultacie finansowo Rosja nic nie straci. Oczywiście na pewno zakładają, że po zniesieniu sankcji – bo UE długo nie wytrzyma – ceny za gaz [i inne kopaliny] do Europy poszybują w górę i rosyjska gospodarka szybko sobie wszelkie większe i mniejsze straty nadrobi.
Wracając natomiast do ukraińskiego „blitzkriegu”, to warto zastanowić się nad umysłową kondycją naszych psów wojny i intelektualnie wybijającego się wśród nich pewnego Tygrysa, którym się wydaje, że Ukraina jest zdolna pokonać Rosję i doprowadzić do bodaj tylko szczątkowej okupacji. Ich radość, wyrażana również przez całe rzesze dziennikarzy i publicystów wydaje mi się cokolwiek przedwczesną i to z kilku istotnych powodów.
Pierwszy – Ukraińcy nie będą zdolni do utrzymania zdobytego terenu, kiedy tylko Rosjanie otrząsną się z traumy wywołanej tym atakiem i nie zamkną tych 10 tysięcy żołnierzy w wielkim kotle. Mają w tym doświadczenie, o którym chyba niektórzy zapomnieli lub zgoła [czemu bym się nie dziwił] nie wiedzą. Wystarczy, że tych żołnierzy odetną od wszelkiego zaopatrzenia, co tuszę, że szybko nastąpi i tych, którzy przeżyją, zmuszą do poddania. Bo nie da się walczyć bez dostawy broni, amunicji i żywności. Zwłaszcza na obcym i wrogim terenie.
Drugi – nasze kochające nade wszystko prawdę i wolność słowa media [również politycy] karmią nas jedynie informacjami otrzymywanymi z tamtejszych ministerstw wojny i propagandy. I czego się w ciągu ostatnich kilku dni dowiedzieliśmy oprócz tego, że Ukraina okupuje mikrocząstkę terytorium Rosji? Otóż dowiadujemy się, że zostało zabitych lub wziętych do niewoli kilka setek rosyjskich żołnierzy. I to wszystko. Wiec można wywieść z tego wniosek, że ten militarny sukcesik nie przyniósł Ukrainie żadnych strat, ani w rannych, ani zabitych, ani ewentualnie wziętych do niewoli.
Jak ktoś chce w to wierzyć, niech wierzy, ja tak łatwo na takie propagandowe plewy nie dam się nabrać, bo wiem [również z opowieści mojego ojca, który jako żołnierz przeszedł cały frant od Lenino do Berlina], że największe straty zawsze ponoszą atakujący.
No i na koniec sprawa elektrowni atomowej w Kursku.
Kierunek ukraińskiego ataku wyraźnie wskazuje, że ich celem jest zdobycie tejże elektrowni, co jak zapewniają, uczynią bez najmniejszego dla niej uszczerbku. I w to ferajna Tygrysa wierzy tak jak on w baśnie, opowiadane mu w dzieciństwie przez księży i katechetów. Natomiast ja wcale nie będę się dziwił, kiedy elektrownia zostanie trochę uszkodzoną, za co następnie Ukrainę obciąży Rosję. Już raz tak postąpiła, dowodząc, że to Rosjanie sami siebie rakietami ostrzeliwują, broniąc przed ukraińskimi atakami elektrowni atomowej w Zaporożu.
Uszkodzono elektrownia jądrowa to straszliwe niebezpieczeństwo dla całej Europy, ale też straszliwa ukraińska broń propagandowa, wskazująca na zbrodnicze [samobójcze?] zamiary Rosji.
Zdaje się, że taka możliwość jest tematem mokrych snów Tygryska i całej jego ferajny, będącej w tej mierze w absolutnej koalicji z prawdziwymi polskimi patriotami spod sztandarów bojowych chorągwi hetmana Jarosława.