Wojenna histeria
Histerię tę nakręca Zełenski, nieustannie głosząc, że kiedy Ukraina upadnie, Rosja napadnie na kraje nadbałtyckie, a następnie na Polskę. Tak więc to nie Rosja grozi Polsce, lecz w jej imieniu Ukraina. Groźby te są następnie kolportowane w Polsce przez amerykańskich i polskich podżegaczy wojennych, aby przed społeczeństwem wytłumaczyć zwiększanie nakładów budżetowych przynoszących korzyści amerykańskim korporacjom zbrojeniowym. Bo tylko dla nich każda wojna to złoty interes.
Po upadku ZSRR przez 30 lat Rosja nikomu nie przeszkadzała, a kraje UE prowadziły korzystne dla wszystkich interesy gospodarcze. Przez lata na granicy z Obwodem Kaliningradzkim Rosjanie mogli wjeżdżać do Polski bez wiz i przynosiło to olbrzymie dochody Polakom z tamtych terenów. Rosjanie też nieźle na tych kontaktach zarabiali i wszyscy byli zadowoleni. I gdy PiS doszło do władzy, to zarzucili Tuskowi bratanie się z Putinem i pod pierwszym lepszym pretekstem ten odcinek naszej granicy zamknęli. Warto przypomnieć, że przy tej granicy UE z Rosją nie stacjonowały żadne wielkie rosyjskie siły wojskowe, a sama Rosja skupiała się na walce z rodzimymi islamskimi terrorystami. Pomagając [od września 2015 roku] Asadowi w walce z syryjskimi buntownikami oraz z tzw. Daesz, czyli Państwem Islamskim utworzonym przez ISIS na terenie Syrii i Iraku, owocnie współpracowała z USA, nie zagrażając w niczym ani Ukrainie, ani Polsce, ani też Unii jako całości. DOPIERO OGŁOSZENIE PRZEZ NATO ZAMIARU ROZSZERZENIA TEGO PAKTU na Ukrainę spowodowało rosyjską agresję i nakręcaną wojenną histerię.